Wszyscy chyba lubimy, kiedy wydarzenia wokół nas dzieją się tak, jak sobie zaplanowaliśmy, kiedy otaczający nas ludzie robią dokładnie to, czego od nich oczekujemy, kiedy nie mamy zbyt dużo obowiązków, za to mnóstwo czasu na przyjemności. Dzieciom również odpowiada taka sytuacja.
Dlatego też już mniej więcej od drugiego roku życia nasz maluch będzie próbował zorganizować sobie życie tak, aby to on był centrum wszechświata i aby wszystko wokół działo się tak, jak sobie zażyczy. Mniej więcej wtedy nasz słodki maluch zamienia sięw bezwzględnego dyktatora, który – jeśli mu pozwolimy – zamieni nasze życie w koszmar. Jak tego uniknąć – lub jeśli takiego dyktatora mamy już w domu – jak sobie z nim poradzić?
Przyczyna problemu
Dlaczego dziecko głośno protestuje przeciwko sprzątaniu zabawek? Czemu rzuca się
z krzykiem na podłogę, kiedy nie chcemy kupić mu zabawki? Czemu wybucha płaczem, kiedy zaganiamy je do odrabiania lekcji? Powodów może być kilka.
- Testowanie granic: młody człowiek sprawdza, na jakie zachowania może sobie pozwolić, a jakie są absolutnie niedopuszczalne. Dlatego poproszony o coś – odmawia, a następnie obserwuje nasze reakcje. Dlatego zachowuje się w sposób przez nas nieakceptowany i sprawdza, kiedy – i jak – zareagujemy.
- Podkreślanie niezależności: dziecko, odkrywszy, że jest oddzielną osobą, a nie jednością z mamą, zaczyna cieszyć się swoją „osobnością”, a następnie na każdym kroku podkreśla swoją niezależność, chce samodzielnie decydować o sobie. Na tym tle zazwyczaj wybuchają utarczki dotyczące ubrania czy wyboru posiłku.
- Maskowanie problemów i trudności: szczególnie dzieci w wieku szkolnym nie lubią przyznawać się do porażek, kłopotów czy trudności. Reakcja buntem lub agresją na prośbę o odrobienie lekcji może oznaczać, że dziecko uważa to zadanie za przekraczające jego możliwości – łatwiej mu jednak przyjąć łatkę „niegrzecznego” niż przyznać się, że czegoś nie umie lub poprosić o pomoc.
Jak sobie radzić?
Podstawową zasadą w kontakcie z małym dyktatorem jest spokój. Kiedy dziecko mówi nie, wrzeszczy czy rzuca się na podłogę, naprawdę łatwo jest stracić cierpliwość, niemniej należy pamiętać, że reakcja agresją na agresję doprowadzi wyłączenie do eskalacji konfliktu i nie pomoże w rozwiązaniu problemu.
- Spokój. Cokolwiek dziecko zrobi, jakkolwiek będzie się zachowywać, nie dajmy się wyprowadzić z równowagi. Liczmy do tysiąca, oddychajmy głęboko, oddalmy się na chwilę – cokolwiek pomoże nam zachować zimną krew i nie zacząć krzyczeć czy też, co gorsza, dać dziecku klapsa. Jeśli złość w nas narasta, powiedzmy dziecku o tym: „Bardzo mnie zdenerwowało Twoje zachowanie, muszę teraz na chwilę wyjść, żeby się uspokoić. Porozmawiamy za chwilę”. Jednocześnie pamiętajmy, że jesteśmy tylko ludźmi, jeśli dziecko doprowadzi nas do wściekłości, nie udawajmy, że wszystko jest ok. Mówmy również o nieprzyjemnych uczuciach: „Teraz jestem naprawdę wściekła i mam ochotę czymś rzucić!” Pamiętajmy, że nasze zachowanie stanowi dla dziecka model reagowania na trudną sytuację. Ponadto, choć trudno w to uwierzyć, sytuacje konfliktowe, nawet jeśli dziecko samo je wywołało, są równie trudne – jeśli nie trudniejsze – dla niego jak dla nas.
- Konsekwencja. Działa szczególnie w przypadku testowania granic. Dlaczego niektóre dzieci, które w domu odmawiają sprzątania zabawek, nie mają z tym żadnego problemu w przedszkolu? Bo wiedzą, że w przedszkolu faktycznie MUSZĄ zabawki posprzątać, a w domu, jeśli zrobią wystarczająco dużą awanturę, znajdzie się ktoś, kto zrobi to za nie. Dlatego też, jeśli chcemy, aby dziecko wykonywało jakąś czynność samodzielnie – począwszy od sprzątania zabawek, poprzez ścielenie łóżka, ubieranie się czy – w przypadku starszaków, robienie sobie kanapek do szkoły – musimy konsekwentnie pilnować, aby go w tym nie wyręczać. Dziecko będzie próbować wielu tricków, aby wymigać się od roboty, począwszy od awantury, a kończąc na „strajku włoskim”, który dla rodziców jest chyba najtrudniejszy do zniesienia, bo skoro dziecko sprząta zabawki już od 40 minut, a powinno już iść spać, kto jest w stanie powstrzymać się od zrobienia tego samemu? Jeśli nastolatek jest w „porannym niedoczasie”, kto pozwoli mu wyjść do szkoły bez drugiego śniadania? A jednak warto zacisnąć zęby i nie dać się. Jeden dzień bez kanapek nie doprowadzi do śmierci głodowej naszego dziecka, a być może zachęci je, aby następnego dnia wstało wcześniej, żeby zdążyć zrobić sobie kanapki. Jeśli maluch sprząta zabawki zbyt długo, w konsekwencji może nie zdążyć na dobranockę – to na pewno zostanie okupione łzami, ale następnego wieczora przyspieszy proces sprzątania. Pamiętajmy, że brakiem konsekwencji podcinamy gałąź, na której sami siedzimy – jeśli pokażemy dziecku, że może jakąś pracę przerzucić na nas, ono na pewno to zrobi, i trudno mu się dziwić.
- Dawanie wyboru. Dziecko chce być niezależne i samodzielnie podejmować decyzje dotyczące swojej osoby? Pozwólmy mu na to, już od najmłodszych lat. Aby jednak zminimalizować możliwe problemy z tym związane, ograniczmy wybór do kilku przedstawionych przez nas propozycji. Chcesz dziś włożyć dżinsy, czy raczej spodnie dresowe? Czerwoną, zieloną czy niebieską bluzę? Na śniadanie zjesz owsiankę, kaszę manną czy tosty? Pozostawiając dziecku wybór, podkreślamy jego niezależność i nasz szacunek dla jego decyzji – przedstawiając ograniczoną liczbę opcji, ułatwiamy sobie życie i unikamy sytuacji, gdzie dziecko przez tydzień je na śniadanie tylko miśki-żelki.
- Rozmowa. Chociaż w sytuacji, kiedy dziecko krzyczy, wrzeszczy, rozpacza lub leży na podłodze z zaciśniętymi pięściami, trudno jest zdobyć się na spokojną i rzeczową rozmowę, to jest właśnie metoda, która – ku zaskoczeniu rodziców i dzieci – działa cuda. Proste stwierdzenie: „Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowana / sprawiło ci to ogromną przykrość / wydaje mi się, że bardzo się czymś martwisz” stanowi dla dziecka ogromną pomoc: nazywa emocje, które dziecko odczuwa; dowodzi, że jego odczucia są dla nas ważne; stanowi zachętę do opowiedzenia, co naprawdę dziecku w duszy gra. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć również, że nie bez znaczenia jest tu element zaskoczenia – dziecko spodziewa się, że na awanturę zareagujemy awanturą, jeśli więc zwracamy się do niego zamiast tego ze zrozumieniem i empatią, młody człowiek zaczyna wierzyć, że może ten rodzic nie jest taki zły, że faktycznie problemy dziecka są dla niego ważne, może nawet będzie w stanie pomóc w kłopotach. W takiej sytuacji dalsze awanturowanie się trochę przestaje mieć sens i pojawia się przestrzeń do komunikacji. A kiedy uda nam się z małym dyktatorem porozumieć, może przestanie być dyktatorem!
Karolina Isio-Kurpińska